Wyczekiwana podróż

Zawsze marzyłam o podróżach. Może dlatego, że nie było na nie stać moich rodziców i wakacje zawsze wspominałam jako męczące dwa miesiące spędzone w domu. Rosnąc, słuchając opowieści innych obiecywałam sobie, że kiedy zacznę zarabiać będę jeździć. Poznawać nowe miejsca, poznawać nowych ludzi. Jednak w swoim planie nie uwzględniłam dorosłości. Dorosłości, która wymagała ode mnie płacenia rachunków, uzupełniania lodówki i realizowania zadań zleconych przez szefa. Jak korporacyjny szczur dawałam sobie codziennie małą dawkę dziecięcej nadziei.

 

Kupując śniadanie w sklepie niedaleko mojego biura, kupowałam też kupon. Wieczorami sprawdzałam wyniki, które dotychczas nie przyniosły żadnej wygranej. Codziennie upominałam się, że to ostatni, że więcej nie wydam pieniędzy. Aż pewnego dnia sprawdzając wyniki mini lotto zaparło mi dech. Sekwencja liczb zgadzała się. Oszalała z radości usiadłam i zaczęłam wyliczać jakie rzeczy mogę kupić za wygraną. Po czym stanęłam w dramatycznej pauzie i przypomniałam sobie wakacje dziewczynki w mieście wyczekującej pociągu do Francji, Norwegii czy Korei, który nie przyjeżdżał. I zdecydowałam, że moje mieszanie może jeszcze jakiś czas mieć stare meble, moje ubrania nadają się do noszenia, ale moja głowa potrzebuje wspomnień, wrażeń, przeżyć.